prof. Ludwik Maciąg

Liczba odwiedzających: 3556
Profesor Ludwik Maciąg - był jednym z najdoskonalszych współczesnych malarzy polskich, miłośnikiem i znawcą koni, żołnierzem kawalerii walczącym o niepodległość ojczyzny, wieloletnim wykładowcą i dziekanem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Zasłużony wychowawca i pedagog; był absolutnie autentyczny i uczciwy, zarówno w swojej sztuce, jak i w życiu. Sól polskiej ziemi.

Ludwik Maciąg urodził się 13 lipca 1920 r. w Krakowie. Jego ojciec, Michał, był artylerzystą armii austro – węgierskiej. Brał udział w I wojnie światowej na Bałkanach, we Włoszech, walczył pod Verdun, gdzie dostał się do francuskiej niewoli. Szczęśliwy traf zrządził, iż wrócił z armią gen. Hallera do Krakowa. Matka, Rozalia Dokić, była Jugosłowianką. Brat Józef urodził się w Bośni, a brat Otto na Węgrzech. Obydwaj zostali w przyszłości oficerami wojska polskiego, Józef oddał życie w obronie Ojczyzny.

W dwa lata po narodzinach Ludwika, Maciągowie przenoszą się do Białej Podlaskiej i zamieszkują w koszarach 9 Pułku Artylerii Lekkiej, do którego został przydzielony Michał. To wydarzenie nie pozostanie bez wpływu na małego Ludwika, który przez całe swoje dzieciństwo chłonął garnizonowe życie. Codziennie przypatrywał się koniowiązom i pojeniu koni, apelom i ćwiczeniom kawalerii, podziwiał konne poczty z trąbką i parady podczas pułkowych świąt, wsłuchiwał się w wojskowe komendy, tętent kopyt, chrzęst dział, ułańskie pieśni. Wszystko to kształtowało jego artystyczną wrażliwość, miłość i fascynację końmi. Równocześnie od najmłodszych lat uwielbiał rysować, czuł tak nieodpartą potrzebę przelewania na papier – wówczas bardzo deficytowy - tego, co go otaczało, że zamalowywał również swoje zeszyty szkolne. I tak, zamiast wiadomości z fizyki czy chemii, pojawiały się w nich konie, jeźdźcy i całe sceny batalistyczne. Już dyrektor gimnazjum, niezwykły pedagog Stanisław Damrosz zawyrokował, że z tego ucznia może być tylko malarz. Toteż po zrobieniu matury Ludwik Maciąg składa dokumenty na ASP w Warszawie. Artystyczne plany przerywa jednak wybuch wojny.

Najstarszy brat – Józef jako podporucznik 34. P.P. w Białej Podlaskiej walczył w obronie Brześcia. Po klęsce kampanii wrześniowej wrócił z grupą żołnierzy gen. Kleberga i rozwinął intensywną działalność konspiracyjną. W maju 1943r. jako cichociemny został przerzucony na Bliski Wschód, a Ludwik przyjął jego konspiracyjny pseudonim „Sas”.

Brat Otto – kapitan artylerii przeciwlotniczej walczył w Dywizji gen. Maczka, zaznał satysfakcji zwycięstwa pod Falaise i goryczy pozostania na obczyźnie, w Anglii.

Najmłodszy, Ludwik, ukończywszy podchorążówkę AK, dostał przydział wczesną wiosną 1944r. do oddziału partyzanckiego dowodzonego przez majora Stefana Wyrzykowskiego, pseudonim „Zenon”. Był to oddział 34. P.P. AK, jeden z największych i najbitniejszych na Podlasiu. Podchorąży „Sas” trafił do zwiadu konnego. Brał udział w słynnej akcji osłonowej przerzutu do Anglii fragmentów pocisku V-2 a także w podjęciu 7 lotników amerykańskich z zestrzelonego przez Niemców bombowca (o czym możemy przeczytać m. in. w głośnej książce Lynne Olson i Stanleya Clouda „Sprawa honoru”, czy w książce Barbary Wachowicz pt.” To Zośki wiara!”, której znaczna część opowiada o podlaskich AK- owcach).

Trudy partyzanckiego życia nie kładą kresu malarskiej pasji. Nie mogąc studiować na uczelni, Ludwik Maciąg zgłębiał studia z natury – przez cały czas w swoim szkicowniku prowadził dokumentację leśnego życia partyzantów. Jest to niezwykle ważna dokumentacja wizualna leśnej epopei, obok niewielu zdjęć - właściwie jedyna. Barbara Wachowicz nazywa Ludwika Maciąga „Kossakiem oddziału „Zenona”. Chęć, czy raczej potrzeba, jakiś wewnętrzny imperatyw nakazujący utrwalanie dla potomnych przeżyć swojego pokolenia, pokolenia Kolumbów, mocno zaważyły na dalszej drodze życiowej i artystycznej Maciąga.

Tymczasem, po demobilizacji oddziału „Zenona” podchorąży „Sas” musi ukrywać się przed NKWD. W uniknięciu zesłania na Sybir, co stało się udziałem wielu jego współtowarzyszy broni, pomaga mu ówczesny dyrektor stadniny koni w Janowie Podlaskim, dając mu tam pracę leśniczego i masztalerza.

Przychodzi wreszcie upragniony moment wstąpienia do Akademii Sztuk Pięknych, początkowo w Krakowie, skąd po pierwszym semestrze Maciąg przenosi się do Warszawy. Wkrótce zostaje asystentem, najpierw prof. Tadeusza Kulisiewicza, a bezpośrednio po dyplomie adiunktem na Wydziale Malarstwa u prof. Michała Byliny. W końcu dochodzi do tytułu profesora nadzwyczajnego i zwyczajnego. Pełni też funkcję dziekana warszawskiej ASP.

Poza pracą akademicką Ludwik Maciąg nie rozstawał się ze swoją pasją jeździecką. Nie było to wówczas łatwe, ale zawsze, gdziekolwiek można było wsiąść na konia, tam się pojawiał. Staż masztalerza w Janowie Podlaskim ułatwił mu wstęp do wszystkich ośrodków jeździeckich, stadnin, stad czy klubów sportowych. Jeździł m.in. w warszawskiej „Legii”, w sekcji skoków.

Dorobek artystyczny prof. Ludwika Maciąga jest niebywały – świadczy nie tylko o wielkim talencie, ale również o ogromnej pracowitości, nieprzeciętnym wręcz zdyscyplinowaniu. Maciąg jest autorem wielu ilustracji książkowych, na których wychowały się całe pokolenia Polaków, autorem plakatów, projektów znaczków pocztowych , grafik, gobelinów i rzeźb. Niedawno okazało się, że projektował nawet sylwetki samochodów dla żerańskiej Fabryki Samochodów Osobowych.

W jego dorobku malarskim znajduje się szereg wystaw indywidualnych w kraju i za granicą - m. in. Anglii, Holandii, Danii, Niemczech, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie; uczestniczył także w wystawach zbiorowych sztuki polskiej w wielu krajach Europy, jak również w Chinach, Indiach i Iranie. Otrzymał liczne nagrody i wyróżnienia. Jego prace znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego i Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie a także w Bibliotheque Nationale w Paryżu, Galerii Folkestone i Cassel Galerie w Anglii oraz w zbiorach prywatnych, głównie w USA. Niewielką kolekcją akwarel Mistrza cieszy się też wyszkowska biblioteka.

Ludwik Maciąg zawsze był artystą niepokornym i niezależnym. Nigdy nie zabiegał o rozgłos i nie poddawał się panującym modom. Zawsze wierny tradycjom patriotycznym i wyznawanym ideałom, z wielką wrażliwością ukazywał piękno polskich krajobrazów, ilustrował ważne wydarzenia historyczne, zwłaszcza te naznaczone osobistym doświadczeniem (jako swoisty malowany pamiętnik), wreszcie jak nikt dotąd potrafił ukazać ekspresję konia, tak w scenach batalistycznych, jak również podczas rajdów i biegów myśliwskich, konkursów hipicznych, w zaprzęgach, orkach. Ten koń, wykreowany przez Maciąga, był dla niego poniekąd azylem, ucieczką przed tematami propagandowymi, lansowanymi w okresie PRL .Artysta podczas swojej pracy na ASP często nękany był przez UB. Jego twórczość nigdy jednak nie posłużyła do umacniania panującej ideologii komunistycznej. Zawsze szedł własną drogą. Kiedy, jak sam wyznał, kompromis egzystowania w środowisku sięgał granic poczucia godności, zdecydował się na porzucenie tej atmosfery i miejskiego życia. W 1978 roku wraz z żoną Ewą zamieszkał w Gulczewie koło Wyszkowa, w drewnianym wiejskim domu, wokół którego rozłożyły się zabudowania gospodarcze: stajnia, powozownia i spichlerz. Nie zabrakło oczywiście wybiegu dla koni. Na tych koniach profesor Maciąg przemierzał nadbużańskie pola i łąki, a swoją łodzią - pychówką pływał po meandrach Bugu, obserwując pracę na roli – człowieka i konia. Malował. Zatrzymywał piękno ziemi wyszkowskiej, prawdę naszego życia w swoich obrazach i akwarelach, w swoim malowanym pamiętniku.

Wiesław Ochman, podczas jednego z wernisaży Ludwika Maciąga w Wyszkowie powiedział: "Pan profesor jest doskonałym przykładem człowieka, który żyje w zgodzie z naturą. Jestem zafascynowany jego malarstwem i bardzo cenię pana profesora. Nie tylko jego wiedzę, ale i jego stosunek do życia, do ludzi. On nie lubi obłudy, nie lubi fałszu i tego nie ma w jego sztuce."

Znany polarnik Marek Kamiński, stwierdził niedawno w słowach skierowanych do profesora: "Moja droga na bieguny nie była łatwa, ale Pańska droga przez życie i to, co z niej wynika, budzi najwyższy szacunek. Jest Pan dowodem na to, że żadne knowania i małe sprawy nie są w stanie zagłuszyć wewnętrznego głosu Artysty i zmienić go w tchórza."

Dom profesora Ludwika Maciąga był zawsze otwarty dla nas wszystkich, którzy tu mieszkamy, goszczący nieprzebrane rzesze przyjaciół Mistrza, częstokroć wybitne osobistości z kraju i ze świata, dom, w którym odbywały się się żarliwe dyskusje, rozbrzmiewały pieśni ułańskie, powstawały śmiałe plany – ten dom był prawdziwą ostoją polskości, był forpocztą kultury i życia społecznego. To tu, za sprawą gospodarza zrodziło się wiele wspaniałych inicjatyw. To właśnie pan profesor zainspirował nas do pracy nad „Zeszytami Wyszkowskimi”, natchnął do upamiętnienia wydarzeń związanych z nieistniejącą już gajówką „Giziewiczką”, gdzie na szkolenia wojskowe Armii Krajowej przyjeżdżał Krzysztof Kamil Baczyński.

To pan profesor, jako jeden z pierwszych na naszym terenie dał impuls do rozwoju jeździectwa, wskrzesił ułańskie tradycje, m.in. przywrócił do życia 5. Pułk Ułanów Zasławskich w Wyszkowie, zapoczątkował, po kilkudziesięcioletniej przerwie, coroczne pielgrzymki ułańskie z Wyszkowa do Częstochowy (jeszcze do niedawna sam przebywał tę trasę w siodle), prowadził również wyprawy konne z Wyszkowa na Podlasie – w miejsca uświęcone walkami oddziału „Zenona”, zorganizował niezliczoną ilość imprez konnych, w tym gonitwy, hubertusy, sanny, majowe obchody Dnia Konia. Wychowany nad rzeką Krzną kocha również rzekę Bug, którą bodaj jako jedyny z nas przepłynął swoją pychówką na całym jej górnym odcinku, od granicy polsko – białoruskiej aż do Gulczewa.

Swoją wiedzą i autorytetem wspierał wszystkich zwracających się o pomoc. Nigdy nie odmawiał udziału w akcjach charytatywnych organizowanych na przykład przez harcerzy, uczniów, młodzież „MONAR-u” . Współpracował ze Stowarzyszeniem Przyjaciół Wyszkowa, Puszczy Białej i Kamienieckiej, z wyszkowskim Klubem Ekologicznym, Społecznym Komitetem na rzecz Utworzenia Muzeum 1920r. w Wyszkowie. W naszym mieście odbyło się wiele wystaw poświęconych twórczości Ludwika Maciąga, a także spotkań dotyczących jego partyzancko-kawaleryjskiej przeszłości- spotkań, które zwłaszcza dla najmłodszych wyszkowian – były żywą lekcją historii. Pan profesor przyjmował też grupy uczniów w swoim domu, w swojej pracowni, jeździł na spotkania do okolicznych szkół i placówek kultury. Niestrudzenie dzielił się ze wszystkimi swoją wiedzą i umiejętnościami. Brał udział we wszystkich plenerach malarskich organizowanych przez Starostwo Powiatowe w Wyszkowie. Choć był na nich komisarzem artystycznym, nigdy nie przestawał sam malować i zawsze, na równi z młodymi artystami, stawał przy sztalugach. Inspirował. I inspiruje. Swoją sztuką i swoim życiem, które stanowią monolit. Monolit spojony prawdą, dobrem i pięknem.

Profesor Ludwik Maciąg zmarł nad ranem, 7 sierpnia, 2007 roku w swoim domu w Gulczewie. Jego pogrzeb odbył się 16 sierpnia w kościele pw. Opatrzności Bożej w Wesołej. Spoczął na miejscowym cmentarzu.


Opracowała: Małgorzata Ślesik-Nasiadko.